niedziela, 28 września 2014

Owce, kucyki i wodospady

Piszę dopiero w niedzielny poranek, bo wczoraj po powrocie byłem zbyt zmęczony.  Zrobiłem wiele kilometrów tak samochodem, jak i na piechotę zwiedzając zachodnia część Mainland.
Najpierw pojchałem do Scalloway, dawnej stolicy Szetlandów.  To niewielka wioska ale posiadająca dwie duże atrakcje - dobrze zachowane ruiny zamku księcia Patricka Stewarta oraz nowe muzeum poświęcone w głównej mierze 'przyjaźni szetlandzko-norweskiej'. Otwarte zostało zresztą dwa lata temu przez premiera Norwegii. O ile w samym Lerwick, a w szczególności w jego muzeum o Wikingach prawie się nie wspomina, to Scalloway jest właściwie miejscem najsilniej związanym ze Skandynawią.  Ale nie przez Wikingów, ale przez historię z czasów drugiej wojny światowej. Otóż Szetlandy były z jednej strony miejscem ucieczki tysięcy Norwegów z okupowanej ojczyzny, a z drugiej strony bazą brytyjskich operacji szpiegowskich i dywersyjnych w Norwegii. Jeśli kogoś interesuje ten wątek polecam poszukać sobie w sieci hasła 'Shetland Bus' - to naprawdę fascynująca historia.
Po zwiedzeniu muzeum pojechałem na zachód jak zwykle na sam koniec drogi, czyli do miejscowości Sandness skąd rozciąga się widok na leżącą na oceanie zamieszkałą wysepkę Papa Stour.
Droga na zachód prowadzi przez bardzo dzikie i puste obszary, zamieszkałe w zasadzie wyłącznie przez liczne stada owiec i nieliczne kucyki. Będzie dużo fotek tych mieszkańców, ale to po powrocie.
W drodze powrotnej mimo zmęczenia zdecydowałem się jeszcze zboczyć do miejsca opisanego na mapie jako wodospad. Jako że żadnych wodospadów do tej pory tu nie widziałem nie spodziewałem się raczej niczego ciekawego, a tymczasem trafiłem do chyba najpiękniejszego i najbardziej idyllicznego miejsca na Szetlandach. Najpierw była ścieżka wijąca się wśród wyjątkowo bujne rosnących tu wrzosów, wzdłuż strumyka na którego brzegach pozowały do zdjęć małe, białe owieczki, a na końcu był może niewielki, ale pięknie wkomponowany w porośnięte wrzosami zbocze wodospad. Cudo. Cudów musiałem tez dokonywać moim aparatem żeby to wszystko sfotografować bo było już późno i światło słabiutkie, ale chyba się udało.
No to na zachętę kilka zdjęć 'komórkowych'.

1 komentarz:

  1. Miłych chwil z ukochaną Córeczką! I oczywiście z zięciem!;)

    OdpowiedzUsuń